sobota, 6 czerwca 2015

Cesarskie miasto (część 2) Willa Hermesa

Okazuje się, że cesarskich posiadłości w Wiedniu jest jeszcze więcej niż myślałam do tej pory :) O głównej siedzibie władców - Hofburgu - pisałam już tutaj. A o istnieniu tej malowniczej Willi Hermesa, położonej w środku lasu w 13 dzielnicy Wiednia jeszcze do wczoraj nie miałam pojęcia. Nazywana jest willą Hermesa, bo posąg tego boskiego posłańca, wykonany przez niemieckiego rzeźbiarza Ernsta Hertera, zdobi ogród i front willi. Mam ciekawą książkę z zaplanowanymi wędrówkami pieszymi po terenie całej Austrii i to tam znalazłam wskazówki jak dotrzeć do tego majątku Habsburgów.

http://www.meinbezirk.at/hietzing/kultur/goetterbote-hermes-vor-der-gleichnamigen-villa-d863241.html


Wybudowanie tego zamku (1881-1886) zlecił cesarz Franciszek Józef i podarował go swojej żonie - cesarzowej Sisi. Była to jej wymarzona rezydencja, w której niespełna 50-letnia cesarzowa zamieszkała w maju 1887 roku. Sypialnię cesarzowej ozdobili najsłynniejsi wówczas artyści, między innymi Hans Makart i Gustav Klimt.

http://static.habsburger.net/files/styles/large/public/originale/schlafzimmer_elisabeths_in_der_hermesvilla_original.jpg

Miała tam też specjalny pokój do ulubionej gimnastyki, znajdowały się w nim takie przyrządy jak: równoważnia, wiszące kółka, drążek i waga. Ściany pokoju zdobiły artystyczne malowidła o tematyce sportowej zaczerpnięte z dawnej sztuki pompejskiej.


Akurat jak tam dzisiaj dotarliśmy, okazało się, że willa jest w remoncie i otaczają ją ogromne rusztowania. Dookoła znajdują się jeszcze inne budynki, bo obszar Lainzer Tiergarten to dawne cesarskie tereny łowieckie, więc domek myśliwski musiał znajdować się tam obowiązkowo. Wewnątrz willi znajduje się muzeum (wstęp 6 Euro) i kawiarenka.
Dzisiaj dowiedziałam się też, że Sisi miał psa o imieniu Houseguard. Przedstawia ich poniższa fotografia wykonana przez Emila Rabendinga.









By dotrzeć do tego malowniczego, cesarskiego miejsca, musieliśmy przejść pieszo około dwóch kilometrów przez zalesiony teren, czyli to była całkiem przyjemna wycieczka. Dojechaliśmy jedynym autobusem (55A) do Lainzer Tor i stamtąd już bardzo dobrze opisanymi ścieżkami dotarliśmy do celu. Wkroczyliśmy na teren Lainzer Tiergarten, czyli dzikiego ogrodu zoologicznego, w którym można podziwiać żyjące naturalnie sarny, jelenie a w jeziorze grube ryby i kaczki. Akurat jedna z takich grubych ryb pożarła na moich oczach taką małą. Straszne! :) Podobno żyje tam aż 1000 dzikich świń, ale (na szczęście) żadnej nie spotkaliśmy. :)










Dzisiaj było bardzo swojsko. Nasłuchaliśmy się śpiewu ptaków, nacieszyliśmy oczy zielenią, przestrzenią, lasem i dzikimi zwierzętami. Zresetowaliśmy się odrobinę i odpoczęliśmy od miejskiego zgiełku i prędkości. Pozwolę sobie zacytować Ryszarda Kapuścińskiego: "kiedy się spieszysz, nic nie widzisz, nic nie przeżywasz, niczego nie doświadczasz, nie myślisz! Szybkie tempo wysusza najgłębsze warstwy twojej duszy, stępia twoją wrażliwość, wyjaławia cię i odczłowiecza". Od teraz wrzucam na "luz"! :)

10 komentarzy:

  1. Piękne... tak po prostu... i te zwierzęta, magiczne miejsce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I właśnie to mi się w Wiedniu bardzo podoba, że jest taki różnorodny. Są i muzea, kawiarnie, zamki, piękna architektura, a jest też dużo wiejskich terenów, w których można odpocząć a nie trzeba nawet jechać za miasto :)

      Usuń
    2. Tutaj powinienem podziękować... Nigdy bym nie powiedział, że Wiedeń może być tak niezwykły... i sielski :)

      Usuń
  2. ja bardzo lybue oglądac zdjecia budynków szczególnie takie jak u Cibie powinnam chyba byc archutektem:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto wie, może jak Ci się znudzi "mieszanie" to przerzucisz się na architekturę... :) Zainteresowań nigdy za wiele :)

      Usuń
    2. masz 100% racji a jakies podstawy maematyczn mam hehe

      Usuń
  3. Zawsze takie miejsca mnie zachwycały..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też! :) Dookoła nas jest wiele pięknych miejsc... :)

      Usuń
  4. Byłam i w sumie dzięki temu wpisowi znalazłam Twojego bloga :). Trochę rozczarowało mnie, że willa Hermesa jest cała okuta rusztowaniem, ale później las i zwierzaki... cudowne miejsce! Mi się niestety nie udało zobaczyć sarenek tylko dziki i zajączka.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziś już nie ma rusztowań, jest za to korona Virus. Jeść trzeba na zewnątrz, bo restauracja zamknięta.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Z Alicją przez Wiedeń , Blogger