czwartek, 11 czerwca 2015

Ahoi! :)

Już dawno chcieliśmy wybrać się na rejs statkiem po Dunaju... Naszym celem było początkowo Wachau (piękna kraina moreli i słynnego wina). Ale zrobiliśmy już drugie podejście i znowu nie było dla nas wolnych miejsc... Trzeba rezerwować statek miesiąc wcześniej, dlatego, z braku laku, zdecydowaliśmy się na rejs w obrębie Wiednia.


Zarezerwowałam telefonicznie full opcję - dookoła Dunajem i przez kanał Dunaju w cenie 27 Euro od osoby. Pogoda dopisała. Upał był taki, że do dzisiaj pieką mnie kolana i ręce :) Trasa przepływu wyglądała tak:

Wsiedliśmy przy fioletowym znaczku U2 Marina Wien - czyli przy drugiej linii metra i przepłynęliśmy dookoła przez Donaukanal, by wysiąść w tym samym miejscu. W czasie rejsu mieliśmy trzy przerwy, bo w kolejnych "portach" dosiadali się inni podróżni. Można zacząć rejs z dowolnego miejsca i niekoniecznie trzeba płynąć tak długo dookoła całego kanału, są też krótsze trasy - 1,5 godzinne.
Pierwsze co zrobiliśmy po wejściu na statek, to zajęliśmy dogodne miejsce na górnym tarasie przy barierkach, gdzie, owszem, świeciło słońce, ale wiał też wiatr i mieliśmy idealne warunki widokowe. Druga góra od prawej na poniższym zdjęciu, to Kahlenberg, o którym pisałam już TUTAJ.


A to najwyższy budynek Wiednia - DC Tower 1 - ma 250 metrów wysokości.


Niestety zanim wpłynęliśmy na Donaukanal, musieliśmy zejść z tarasu widokowego na niższy pokład, bo wysokie barierki nie mieszczą się tam pod mostami. Trochę nas to wybiło z rytmu, ale poszliśmy zamówić coś do picia. Wybór padł na piwo dla Krystiana i rozcieńczone białe wino dla mnie. Musieliśmy poszukać miejsca przy stoliku, co wcale nie było łatwe, bo wszystkie dobre miejscówki były już zajęte. Na szczęście na następnej przystani zwolniły się całkiem niezłe miejsca zaraz przy burcie i reszta rejsu minęła nam w wygodnych fotelach, na mięciutkich poduszkach, z wiatrem we włosach. Z racji tej wygody i dłużącej się już trochę podróży, zamówiliśmy dwie porcje frytek do schrupania i nieznane nam drinki Campari Orange. To nie była jednak dobra decyzja, bo ów Campari okazał się być alkoholem ziołowym. Znowu nie obeszło się bez rozcieńczania... :)
A wiedeński Donaukanal prezentuje się tak :


W trakcie podróży mija się kilka ciekawych budynków, o których informuje turystów pokładowy, głośnikowy przewodnik. Na zdjęciach poniżej spalarnia śmieci Spittelau, która jest słynnym obiektem z racji swojej architektury. Zaprojektował ją Hundertwasser, ten pan od Hunderwassehaus, o którym pisałam już TUTAJ.



Prawdziwa, miejska plaża :)


I wspomniany już wcześniej ziołowy przysmak alkoholowy...



Najbardziej urzekły mnie domki rybackie. Może kiedyś, na starość, sama sobie taki kupię... Prawie we wszystkich, które mijaliśmy, odpoczywali i świętowali rybacy z przyjaciółmi. Wielu musieliśmy odmachiwać, a jeden pan zapraszał nas nawet na piwo. Miło z jego strony. Gdybym tylko umiała pływać... :)




Jedyne, co wystawiło moją cierpliwość na próbę, to wpływanie i wypływanie z Donaukanal. Musieliśmy czekać za każdym razem ok 20 minut na wyrównanie poziomu wody w śluzie.




Prawdę mówiąc po tych 3,5 godzinach spędzonych w upale byłam wykończona... Na rejs po Donaukanal już się raczej drugi raz nie wybiorę, ale do Wachau jeszcze popłyniemy :)


8 komentarzy:

  1. Uwielbiam rejsy statkiem :P Czysta przyjemność :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dla mnie - był to 3 rejs statkiem. Po rzece jeszcze mi się podoba, ale na morzu tak bujało... że chyba nie będzie to mój ulubiony transport na dłuższą metę :)

      Usuń
    2. A ja właśnie lubię rejsy po morzu :) A po rzecze jeszcze nie miałam okazji :) Świetne atrakcje macie w Wiedniu :)

      Usuń
    3. O widzisz, to kiedyś na pewno okazja się trafi :) Atrakcji pełno, tylko trzeba mieć siłę i ochotę z nich korzystać :)

      Usuń
  2. Wiedeń mam w planach ale jak dzieciaki podrosną na razie źle znoszą podróż :( tak wiec w poniedziałek jedziemy tylko do zakopca;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba AŻ do Zakopca, uwielbiam góry. W sumie to chętnie bym się teraz z Tobą zamieniła. My na razie nie wyjeżdżamy poza miasto... a z dziećmi to najlepiej wyjechać wieczorem, żeby zasnęły i spokojnie przespały podróż. Moje siostry tak robią. Plus podobno skuteczne jest zaklejanie dziecku pępka lepcem - ale nie biorę odpowiedzialności za tę metodę :)

      Usuń
  3. Uwielbiam podróże statkiem i promem. Po Dunaju jeszcze nie płynąłem. Kiedyś czytałem książkę J. Verne "Pilot dunajskich statków"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam tego utworu, a muszę się przyznać, że ukończyłam filologię polską... ;) Ja nade wszystko uwielbiam podróże samochodem, tak zwyczajnie :)

      Usuń

Copyright © 2014 Z Alicją przez Wiedeń , Blogger