piątek, 7 sierpnia 2015

Wiedeński targ - Naschmarkt

Targów w Wiedniu jest wiele. Te, na których byłam, rozczarowały mnie. Okazało się, że sprzedają tam jajka z supermarketu (nawet nie zadali sobie trudu by zmienić opakowania), warzywa i owoce były tak czy siak sprowadzone z Hiszpanii, a ceny wyższe niż w sklepie... Jednak największy wiedeński targ jest inny niż wszystkie. Naschmarkt.


Tutaj fakt, że przysmaki sprowadzane są z innych części świata to akurat atut :) Można tu kupić i skosztować chyba wszystkiego, dlatego trzeba podejść z dystansem do oferowanych przez sprzedawców specjałów. Jak nazwa targu wskazuje jest to miejsce, w którym wszystkiego można spróbować. (naschen - próbować, smakować) Sprzedawcy są bardzo nachalni, a jak już "złapią" klienta, to trzeba się wykazać niezłą asertywnością, żeby nie wydać ot tak od razu grubej gotówki. Nawet jak się mówi, że chcę czegoś tylko 100 gram, to do nich nie dociera... dają więcej i więcej a suma do zapłaty zwala z nóg. Musiałam powtarzać jakieś 3 razy, że to za dużo, że nie chcę aż tyle itd. Na dodatek cały czas dają coś nowego do spróbowania w nadziei, że nam to wcisną. Jakby się uparł, można sobie tam pojeść... 
Targ rozciąga się na długości aż trzech stacji metra i ma powierzchnię ponad dwóch hektarów. Czynny jest codziennie od 6 do 18:30 a w soboty od 6 do 17:00 i obejmuje dodatkowo pchli targ z przeróżnymi starociami.
Tak ogromnego wyboru przypraw jeszcze nigdy nie widziałam (a na zdjęciu jest jedynie 1/4 tego stoiska).

Najwięcej przysmaków zauważyłam z serem kozim, ale nie brakowało też kebabów z jagnięciny, szerokiego asortymentu serów, niezwykłych ryb i wielu gatunków mięs. Można kupić również różne rodzaje chlebów tureckich, ravioli, i caaaaałeeee mnóóóóóstwoooo orzechów i suszonych owoców.








Wiele tam też knajpek i restauracyjek w których je się śniadania i próbuje różnych przysmaków. My z racji planów na popołudnie, ograniczyliśmy się do fast-foodów, czyli zachciało nam się spróbować pierogów ruskich. Nie takich polskich ruskich, tylko ruskich ruskich :)



Dostępne smaki brzmią ciekawie: z trzema rodzajami sera, z ziemniakami i szynką, z kapustą i szynką, z kapustą i pieczarkami, z ziemniakami i serem, z różnymi mięsami... Są duże, mają cienkie ciasto i bardzo dużo gorącego nadzienia. Pyszne!

W końcu trafia się na raj dla zbieraczy - FLOHMARKT. Jeśli ktoś ma słabość do staroci, obrazów, rysunków, starodawnych zastawy, lub po prostu gratów, które zaśmiecają nam dom i życie, tutaj znajdzie ich wiele :) Dobrym pomysłem byłoby wyzbieranie tychże rzeczy z domu i sprzedawanie ich na targu - coś tam można by zarobić, bo z tego co zauważyłam, takie pchle targi cieszą się ogromnym zainteresowaniem.





Jedyne na co miałam ochotę, to ten kryształowy, środkowy żyrandol... może kiedyś :)


A tutaj ciemnoskóra kobieta agresywna i rozkrzyczana za 20 jasnoskórych, rzuciła na mnie urok wycelowanym w obiektyw paluchem krzycząc z wrogością "NO FOTO"!
Heh, to przez to zdjęcie chyba ostatnio prześladuje mnie pech! Tak, to na pewno dlatego :P


A oto co przyniosłam z targu do domu:


BIOlogiczne suszone ananasy

Kulki kokosowe w czekoladzie (prawdziwe wiórka kokosowe) i orzechy nerkowca w polewie "tiramisu", były pyszne, ale smakiem tiramisu nie przypominały

Suszone jabłka z miodem

Karmel turecki o smaku toffi, czekolady i capuchino

I najpyszniejsze prażone migdały, w chrupiącej panierce
Naschmarkt, to ciekawe miejsce, w którym zderza się wielokulturowość i smaki całego świata (próbowałam też amerykańskich orzechów) z normalnością dnia powszedniego. Wszystko jest na wyciągnięcie ręki i wszystkiego można (trzeba) spróbować. Następnym razem kupię suszone kwiaty hibiskusa, które bardzo mi smakowały! Zastanawiam się też jak smakują suszone truskawki i kostki kokosu... Pomyślę też nad jakąś konkretną przyprawą, której będę często używać. Nie skuszę się już jednak na tureckie słodkości. Jakoś nie przypadły mi do gustu... Poza tym, że są słodkie, nie mają dla mnie smaku, chyba, że źle trafiłam... Wiedeń nadal mnie zadziwia, jest bardziej multi-culti niż myślałam! :)
To kolorowe i smakowite miejsce rozciąga się od Karlsplatzu, przez Kettenbrucke, aż do Pilgramgasse (Flohmarkt). Istnieje od XVIII wieku, początkowo sprzedawano tam produkty, które wprost na targowe stoły przypływały starym, nieuregulowanym korytem Dunaju.

29 komentarzy:

  1. Flohmarkt - z gratami, które zaśmiecają nam dom i życie - dokładnie! dobrze, że oparłaś się pokusie :D hehehe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ukrywam, że masz też swój udział w moim podejściu do tej sprawy :P :D

      Usuń
    2. Hihi mi się też spodobało to zdanie! Zauważyłam że dużo wiedenczykow kocha graciarstwo i tonie w rupieciach. W ogóle świetnie napisany post!

      Usuń
  2. Jestem pod wrażeniem mnogości smaków! Te karmelki, jabłka i orzechy w posypce musiały być genialne! A na graciarni na pewno wybrała mnóstwo "przydatnych" rzeczy;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co kto lubi! :) Każdy znajdzie tu coś dla siebie, jak nie w przysmakach, to w gratach :D

      Usuń
    2. Mnie najbardziej stoisko z przyprawami zainteresowało ;)

      Usuń
    3. Ja, gdy zobaczyłam tyle przypraw, zglupialam i nie wiedzialam co wybrać, więc postanowilam decyzję jeszcze przemyśleć :)

      Usuń
  3. niestety Naschmarkt to już nie ten sam opisywany jeszcze kilka lat temu w przewodnikach. Co do przypraw owszem jest ich dużo ale co stoisko to te same się powtarzają- wzrasta tylko ich cena. Wybór warzyw i owoców nie powala a ceny wyższe niż w sklepie. Ogólnie uważam, ze jest przereklamowany. Ponadto równie dobry wybór np. warzyw i owoców jest na innych targach gdzie łatwo można się targować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja cenię Naschmarkt za to, co opisałam - suszone owoce, mnóstwo orzechów, przypraw i przysmaków nie tylko wiedenskich. Świeże warzywa i owoce nawet nie zwróciły mojej uwagi. Zaopatruje się w biologiczne, z przydomowego ogrodka. Nawet cebulę mam "domowa". Ale niektórych owoców czy orzechów nie da się uprawiać, więc Naschmarkt chętnie nadal będę odwiedzać :)

      Usuń
    2. Ja zazwyczaj robię zakupy owocowo warzywne na Beunnenmarkt. Tam już na samym końcu gdzie jest plac. W sobotę po południu ceny są już fajne

      Usuń
    3. A jak to jest z tymi warzywami? To produkty od rolników, w miarę zdrowe? Czy sprowadzane nie wiadomo skąd i spryskane chemią? Bo kilka razy się nacięłam i od dość dawna już nie kupuję warzyw na targach, a zaopatruję się u mamy i jej sąsiadek :D Ale za jakiś czas będę się pewnie rozglądać za targiem, więc info o Beunnenmarkt bardzo mi się przyda! :) Dziękuję Pepa! :)

      Usuń
    4. Nie wiem do końca skąd pochodzą te warzywa, ale wyglądają fajnie. Gdy czasami kupię coś w Hoferze czy Lidlu to później gnije (np. marchewki, ziemniaki), a z tego targu nic się takiego nie dzieje. Warzywa gdy długo leżą tylko się podsuszą a później gdy da się je do zupy to są dobre, więc raczej nie są przeładowane nawozami. Jeśli masz jednak dojście do takich ogródkowych, to są zdecydowanie najlepsze! Ostatnio jeszcze robię zakupy w tureckim markecie, mają bardzo duży wybór papryk i niskie ceny :)

      Usuń
    5. A tak btw. to zrobiłaś mi smaka na tego pieroga. Już powiedziałam mojemu M., że idziemy próbować. Uwielbiam wszelkie kulinarne nowości :D

      Usuń
    6. W tureckim markecie jeszcze nie byłam :) Chyba najwyższy czas przełamać strach :D :D :D
      A rosyjskie pierogi z Naschmarktu polecam :) Jak idzie się od Karlsplatzu, to ta budka jest na samym końcu, tam, gdzie kończą się wszystkie te knajpki i restauracje. Smacznego! :)

      Usuń
    7. Ja bardzo lubię chodzić do tureckich piekarni bo maja chleb prosto z pieca i to za 80 centów! Pieczywo z supermarketów na drugi dzień jest niedobre i twarde a ich wypieki są dalej smaczne. Tak samo warzywa w tych marketach są dobre. Co prawda muszę wtedy jeździć do sklepu tramwajem ale i tak warto :)

      Usuń
  4. Można tam zamieszkać? Uwielbiam takie miejsca.... ale najpierw muszę mieć chyba złota kartę kredytową :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgiełk tłumów szybko by Ci się znudził ;) Ale raz na jakis czas warto odwiedzić Naschmarkt :)

      Usuń
  5. Ile pysznosci, najchetniej sprobowalabym wszystkiego. Niestety nie mam zlotej karty wiec skusze sie tylko na male co nieco ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystarczy małe co nieco :) co za dużo, to niezdrowo ;)

      Usuń
  6. ja cie alez to wygląda taki targ to marzenie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, Twoje specyfiki dopiero smakowicie wyglądają :) a jakie mają wspaniałe działanie! :)

      Usuń
  7. Przejeżdżałam ostatnio przez Wiedeń, ale chodzić po nim jeszcze okazji nie miałam. Chociaż bardzo chciałabym zwiedzić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, no to następnym razem koniecznie zaplanuj chociaż jeden dzień w Wiedniu! Na dobry początek :)

      Usuń
  8. wow zupełnie bez porównania do Polskich targów, chcialabym się tam kiedyś znalezc..
    Pozdrawiam!
    zaczytana-oczytana.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko ma się cel, to na pewno wcześniej czy później się go osiągnie! Pozdrawiam :)

      Usuń
  9. Ale chciałabym zobaczyć to na żywo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Ja też jeszcze wiele miejsc chciałabym odwiedzić :)

      Usuń
  10. Chętnie odwiedziłbym Flohmarkt. Lubię oglądać starocie, a może bym znalazł jakieś stare monety lub pocztówki do kolekcji.

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Z Alicją przez Wiedeń , Blogger