Jak obiecałam tak dzisiaj zapraszam na post z recepturą na domowy PUNCZ! :)
Podobno PUNCZ ma rodowód indyjski, a jego nazwa pochodzi od słowa "PANC" oznaczającego w języku hinduskim "pięć". (Zna ktoś hinduski? :) Nie ma się co dziwić, że to w Indiach wymyślono ten napój, bo jego bazę stanowi herbata, której największe plantacje znajdują się właśnie na terenie Indii. Do Europy ten tradycyjny trunek przywieziono w XVII wieku za sprawą brytyjskich marynarzy. Szybko stał się popularny w Anglii a później i w całej Europie. W zimowej Austrii jest bardziej lubiany niż grzane wino. Prawdę mówiąc początkowo byłam przekonana, że puncz to specjalność austriacka, tak bardzo jest tu rozpowszechniona.
Jak tradycja nakazuje, nasz domowy PUNCZ przygotowałam z pięciu (tajemnych :P) składników:
Do przygotowania punczu dla trzech/czterech osób (zależy w czym serwujecie) potrzebujemy:
4 łyżeczki czarnej aromatyzowanej herbaty (najlepiej czarnej z kawałkami pomarańczy)
4 łyżeczki przyprawy na którą składa się mieszanka z: kawałków pomarańczy, cynamonu, gwiazdek anyżu, goździków i odrobiny ziela angielskiego
szklanka soku pomarańczowego (ok. 4 średnie pomarańcze)
rum lub inny ulubiony alkohol
syrop klonowy lub inna substancja słodząca - syrop z agawy, miód, likier, cukier...
Herbatę parzymy tylko 2 minuty w 3/4 litra gorącej wody.
Sok pomarańczowy mieszamy z przyprawami i podgrzewamy około 10 minut, aż będzie bardzo ciepły (ale nie wrzący).
Przecedzamy przez sito i mieszamy z herbatą.
Dosładzamy do smaku syropem klonowym, przelewamy do kubków i dopiero przed podaniem wzmacniamy rumem lub innym ulubionym alkoholem. Ja dodałam 30% pomarańczowy punsch, bo nie przepadam za rumem. :)
Tradycyjny punsch (przynajmniej ten, którym delektują się Austriacy) jest baaardzo słodki. Ja dodałam tylko trzy łyżki syropu klonowego - łyżkę na jedną szklankę.
Pijemy koniecznie gorący! Idealny napój na zimowe przedświąteczne wieczory, pijcie na zmianę z grzanym winem :P
Co ciekawe, puncz można pić też bezalkoholowy i smakuje równie dobrze, a może nawet lepiej. Spróbujcie! Alkohol dodaje się dopiero przed podaniem, więc spokojnie można ten krok ominąć :)
Smakowite :) Na zmianę z grzanym winem powiadasz? :D
OdpowiedzUsuńEnergetyczne kolory :)
W końcu co wieczór trzeba coś pić, a nie samą wodą żyję człowiek :)
UsuńBrzmi smakowicie.
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do zabawy LIEBSTER BLOG AWARD 2015 :) Zapraszam do wzięcia udziału. Wszystkie informacje na moim blogu.
http://matkanaprowincji.blogspot.com/2015/12/liebster-blog-award-2015-czyli-czuje.html
Łaaał! Dziękuję serdecznie! Chętnie wezmę udział w zabawie, ale troszkę później, po Świętach może będę mieć więcej czasu i bardziej jasny umysł :)
UsuńWygląda niezwykle smakowicie! Może kiedyś się skuszę na przygotowanie takiej jak się domyślam pyszności :)!
OdpowiedzUsuńZachęcam! :) Może akurat Ci posmakuje :)
UsuńTo ja spróbuję tą wersję "light" :) zapowiada się pysznie:)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńTo ja spróbuję tą wersję "light" :) zapowiada się pysznie:)
OdpowiedzUsuńrzeczywiście, kolor bardzo energetyzujący i zachęcający do sączenia w ponure, ciemne i zimne wieczory. zawsze byłam przekonana, że jego przygotowanie jest znacznie bardziej skomplikowane a tu proszę, tylko pięć składników. chyba już wiem co zrobię w weekend :)
OdpowiedzUsuńTeż się zdziwiłam :) Mam nadzieję, że weekend był upojny! :)
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńLubię gorące, aromatyczne, korzenne napoje:)
W zimowe wieczorki, zwłaszcza te mroźne robię w domku dla bliskich gorące winko, piwo lub herbatę z imbirem- polecam także:)
Smacznie pozdrawiam:)
Oo, z imbirem jeszcze nie eksperymentowałam, a przecież świetnie rozgrzewa i uzdrawia. Wypróbuję kiedyś :)
UsuńPozdrawiam również :)